Offline is the new luxury. Bycie offline jest nowym luksusem. Uciekamy w miejsca odludne, szukamy chatek położonych in the middle of nowhere, odciętych od świata, na pustkowiu. By pobyć sami. Ze sobą. Ze swoimi myślami. Ale czy offline? Czy potrafisz podróżować bez internetu?

Ośmielę się twierdzić, że jestem raczej ginącym „gatunkiem”, który potrafi porzucić swój telefon, laptop nawet na kilka dni (bez wielkiego smutku) – przy założeniu, że uda mi się wcześniej ogarnąć płaszczyznę pracy i deadline’ów (znaczna część pracy, którą wykonuję wymaga ode mnie niemal stałego bycia online). Czy potrafię podróżować całkowicie offline?
Nie.
Dlaczego?


Dlaczego internet jest moim must have w podróży?
➳ kocham papierowe mapy, ale… Nie oszukujmy się – wersje elektroniczne są bardziej praktyczne – nie wyobrażam sobie podróży bez Google Maps;
➳ prognozy pogody – lubię być przygotowana na każde warunki pogodowe – kilka razy dziennie sprawdzam więc ulubione serwisy meteo oraz radary opadów (w tym prognozy dla dronów);
➳potrafię żyć bez telewizji, ale… Nie bez muzyki. Dostęp do Spotify, Youtube – zawsze przydaje się w podróży (choćby w czasie długich tras pokonywanych autem);
➳ czy przed chwilą pisałam, że potrafię żyć bez oglądania telewizji? Ale… Netflix to, co innego, prawda? Zatem kocyk, winko, Netflix – szczególnie podczas jesiennych i zimowych długich wieczorów w podróży;
➳ przygody w podróży się zdarzają… Na przykład auto zastrajkuje – fajnie móc w telefonie z łatwością wyszukać najbliższego mechanika;
➳ pisałam wyżej, że moja praca związana jest w dużej mierze z działalnością w sieci, z podróżami, z fotografią – niezawodny internet jest dla mnie podstawą – w domu jak w podróży – moje nomad office może znajdować się wszędzie – na plaży, w leśnej chatce, w pociągu, czy tak jak na załączonych obrazkach – w samochodzie;
➳ … i jeszcze jedna ważna kwestia – odwiedzając piękne miejsca, fajnie móc „podzielić się” się nimi z tymi, których kochamy – np.: pokazać Babci mieszkającej w centrum miasta w centrum Polski, widok na morze „tu i teraz” – video rozmowa – bezcenne.

… kiedy gigabajty mają znaczenie
Niezawodny internet jest w mojej pracy i podczas częstych podróży podstawą. T-Mobile wprowadziło na rynek nową ofertę na kartę, która doskonale wpisuje się w potrzeby osób takich, jak ja. Osób, które potrzebują stałego dostępu do sieci, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Ostatnie miesiące, życie podczas pandemii pokazały, że niezawodny dostęp do sieci – kontakt z bliskimi – którzy tak, jak moim przypadku – często są daleko, zdalna edukacja i praca, wirtualny dostęp do kultury, rozrywki – weszły na inny poziom.

Nowa oferta T-Mobile to 3 warianty starterów:
1) opcja „BEZ LIMITU L” – przy zakupie startera, doładowaniu konta i aktywacji oferty przez 30 dni uzyskujemy nielimitowane rozmowy, SMS-y, MMS-y, 30 GB oraz usługę Supernet Video DVD. Za 30 zł!
Usługa Supernet Video DVD oznacza, że możemy bez utraty gigabajtów korzystać z aż 16 serwisów, m.in. z YouTube, Netflix, player. Ulubione teledyski, tutoriale i programy dostępne na tych platformach możemy oglądać bez ograniczeń. |Ta opcja to mój wybór!
2) opcja „BEZ LIMITU M” – przy zakupie startera za zaledwie 5 zł i doładowaniu konta za 25 zł, wystarczy aktywować ofertę GO! a otrzymujemy: nielimitowane rozmowy, nielimitowane SMS-y, nielimitowane MMS-y przez 30 dni, a do tego 20 GB internetu!
3) opcja „BEZ LIMITU S” – coś dla internetowych minimalistów, ale chcą być w ciągłym kontakcie z bliskimi. Koszt startera to 5 zł, a doładowanie konta i aktywacja tej opcji za 20 zł zapewni nielimitowane rozmowy, SMS-y, MMS-y oraz 1 GB internetu na 30 dni.

Super, prawda? Rejestruję numer, wkładam kartę do telefonu i już… To, gdzie następna podróż?
*post powstał we współpracy z T-Mobile